W tym samym czasie kiedy padała Jerozolima, oblegający Damiettę wysłuchiwali mszy. W tym muzułmanie dostrzegli swoją szansę i w monecie podniesienia kiedy wzrok większości ludzi w obozie były skierowane na Ciało Pana de facto cały garnizon wypadł w biegu i z krzykiem na krzyżowców. Chrześcijanie byli na to przygotowani. Na rozkaz księcia każdy nosił przy sobie hełm i miecz. Etokles dając przykład chodził często także z włócznią i tarczą. Innym mądrym ruchem był nakaz słuchania mszy w obrębie oddziału. Księża udzieli wojownikom absolucji i słowami zagrzewali ich do walki.
Książę wdział natychmiast hełm, chwycił włócznię i stanął pośród hetajrów. Wiedział że ta bitwa to walka na śmierć i życie. Jeśli przegrają t o będzie to koniec krucjaty iberyjskiej. Stanąwszy przed obozem oddziały zatrzymały się. Było już zbyt późno aby myśleć o jakimkolwiek większym szyku, ale pojedyncze pododdziały uformowały się do odparcia wroga. Etokles już w szale bitewnym krzyknął:"Je maintiendrai!"
W stojącym obok hufcu francuskim odezwał się ten sam okrzyk. Byli to wchodzący jego w skład rycerze flandryjscy i holenderscy, Zrozumieli że przewodzi im Orański. Pierwsze fale jazdy rozbiły się o krzyżowe falangi. Hiszpanom brakowało jednak tak żelaznej dyscypliny jak u ich greckich odpowiedników, a muzułmanie atakowali jakby byli pod wpływem narkotyków (nie cofali się i zadawali się być niewrażliwi na ból) i następne fale osłabiały już szyki Europejczyków. Tylko hetajrowie trwali niewzruszeni. Korzystając i kilkuminutowej przerwy w atakach krzyżowcy połączyli się w większe formacje. Oddział francuski dołączył do hetajrów. Niderlandczycy natychmiast stanęli ramię w ramię ze swoim księciem. Widząc rozluźnienie nie u chrześcijan emir Dametty rozkazał Dżamdrytom poprowadzić ostatnie natarcie.
-Boże, to Synowie Męstwa.-wymamrotał książę patrząc na powiewający na przedzie muzułmańskiej kolumny sztandar.
-Przygotować się!-wydał komendę
-Utrzymam!-ryknęli jednocześnie Niderlandczycy i hetajrowie
-Santiago! Bóg tak chce!- zawtórowali inni. Jeden z żołnierzy upadł na kolana i zaczął się modlić. zraz dołączyli inni. Książę śpiewał Bogurodzicę, inni "Wiedzcie panowie", jeszcze inni pieśni religijjne jak np."Salve Regina". Kolejni porostu się modlili albo w milczeniu rozmyślali. Nabożną ekstazę przerwał krzyk Maurycego (to właśnie ten Orański dziś walczy):Do boju! Bóg tak chce!. W kilka sekund całe wojsko podniosło się z klęczek i napięciu oczekiwało kontaktu. Dżamadryci zgodnie ze swym imieniem walczyli niczym same diabły i wkrótce biedne konie które musiały przeskakiwać prze wały zabitych rycerzy krzyża. Formacje chrześcijan chwiały się w posadach. Niejeden już dałby nogę gdyby nie wstrzymywali go towarzysze. Byli też i tacy którzy mimo to uciekli, albo nikt ich nawet nie wstrzymywał. Wiadomo powszechnie że ludzie są zwierzętami stadnymi więc kolejni wojowie za przykładem kolegów poczęli odstępować pola przeciwnikom. Maurycy zdając sobie doskonale z tego samego sprawę rzucił krótki rozkaz: naprzód!. Żelazny czworobok przesuwał się powoli naprzód. Nie załamywały go strzały ni szarżą mameluków. Manewr nie odniósł jednak zamierzonego celu wśród wojska będąc określonym jednym słowem: samobójstwo. Wtedy spadł jak z nieba jeden z księży który pojawiwszy się na polu walki podniósł miecz zabitego rycerza, skierował go na muzułmanów i przemówił do wojska:
-Bracia najmilejsi! Cóż to? Nie wierzycie w Opiekę Bożą nad Wami? Czyż przebyliście tą drogę tylko po to by w momencie próby, na widok mahometańskich zbójów, większą odwagą od was wykazał się marny klecha? Chrześcijanin nie powinien bać się śmierci. Jego dusza przecież nigdy nie umrze. Po tych słowach kapłan ruszył w kierunku napierających wrogów z mieczem w jednej ręce, a krucyfiksem w drugiej.Za nim rozległo się: Naprzód! Bóg tak chce! Santiago! Bić Maurów!. Ksiądz mimo braku doświadczenia pokonał kilku Saracenów, lecz w końcu dosięgła go strzała. Upadając wciąż modlił się o zwycięstwo. Jego przykład pociągnął innych księży którzy to samo zrobili na innych odcinkach. Kilku z nich także poległo w ogniu walki, ale rozpętanego przez nich tsunami Saraceni nie zdołali zatrzymać. Krzyżowcy byli zbyt zmęczeni aby podjąć szturm więć status quo został utrzymany.