Turcja dąży do dominacji na tych terenach więc wszystko jest prawdopodobne.
Sojusznikiem Armenii jest Rosja od której Armenia bierze ropę, zatem Rosji jest na rękę aby Armenia istniała. Jednak to jest świat geopolityki, interesów państw więc niczego pewnym nie można być.
Zachód nie będzie interweniował w sprawie Armenii bowiem nie ma co drażnić Turków. Polityka jest ważniejsza.
Można zaryzykować stwierdzenie, że Zachód spisał te ziemie na straty. Poza tym Europa zachodnia oraz aktualnie Stany mają własne problemy, jak napływ imigrantów, oraz problem z tymi, którzy już tam są. Przyjechali i chcą socjal a to kosztuje. Układ sił się zmienia. Czekają nas nowe łady, oraz kres dominacji USA, i świt potęgi Chin.
Armenia jest postrzegana jako sojusznik Rosji, ale w ostatniej wojnie tak nie było. Obecny rząd Armenii próbował wyzwolić się nieco spod wpływów Moskali i zbliżyć się do Zachodu, ale on nie był zainteresowany. Ormianom więc nie zostało nic prócz Putina (a później niektórzy stwierdzają, że nie będą pomagać Armenii, bo jest prorosyjska). Ten ostatni zresztą postanowił dać nauczkę krnąbrnym Ormianom za układanie się z wrogami Moskwy i wobec ostatniego ataku Turków zachował neutralność. Co ciekawe, ormiańskojęzyczna wersja Sputnik News była proormiańska, a azerskojęzyczna - proazerska. Rosja nie pozwoliła na całkowitą klęskę Armenii, bo oznaczałoby to również koniec jej wpływów w regionie, ale interweniowała dopiero wtedy, gdy sprawa była już praktycznie stracona. Dodatkowo ostatnio Paszynian (premier Armenii) zdenerwował Rosjan, bo szukając wymówki, czemu nie użył Iskanderów wtedy, kiedy powinien, stwierdził, że kupiona od Rosjan broń pochodzi z lat '80 i ich sprawność jest niewielka - twierdzi, że jedynie w co dziesiątym z odpalonych nastąpiła detonacja głowicy bojowej. Póki władza się nie zmieni (a 20 czerwca mają być przedterminowe wybory, które Paszynian przegra), nie ma co liczyć na większe wsparcie Rosji.
Ciekawymi elementami tej układanki są Iran i Chiny. Ten pierwszy kraj sympatyzuje z Ormianami, ponieważ rywalizuje z Turcją (spór dotyczy m.in. kwestii religijnych - Iran to szyizm, a Turcja to sunnizm), poza tym obawia się panturańskich zamysłów Erdogana - w północno-zachodniej Persji żyje znaczna mniejszość azerska - ale nie wypada mu otwarcie wesprzeć niewiernych i nie chce wywoływać wojny z NATO, do którego należy Turcja. Również Chiny nie rozpętają wojny w obronie Ormian, natomiast sami stoją raczej po przeciwnej stronie barykady niż Erdogan - zachodniochińscy Ujgurzy, słynni z przeprowadzanego na nich w ostatnich latach przez komunistów ludobójstwa stają się coraz bardziej radykalnymi muzułmanami i zwolennikami panturanizmu, a ujgurscy islamiści walczyli w Arcachu w 2016 r. i w Syrii, gdzie słynęli z niszczenia kościołów i nienawiści do chrześcijaństwa.
A Zachód? Biden uznał ludobójstwo Ormian, ale nie sądzę, by interweniował w tej sprawie. Raczej będą stać i się przyglądać. Niestety dotyczy to również Polski.
Co prawda to nie jest tematem wątku ale, nie opłaca się naszemu krajowi uporczywie stać przy Stanach. Lepiej jest szukać sojusznika albo partnera na wschodzie.
Bowiem raz; Wschód (Rosja, Chiny) jest bliżej niż Stany. Po drugie Na chinach można teraz zarobić, bo oni będą inwestować. Nie można przegiąć w żadną stronę ale należy prowadzić politykę wielowektorową.
Rosja jest już słaba i jeszcze osłabnie. Kryzys demograficzny jest tam zatrważający. Niewykluczone, że z Chinami będzie tak samo (polecam obejrzeć
ten filmik). Poza tym wszelką współpracę z chińskimi komunistami uważam za niemoralną (podobnie jak niektóre działania podjęte z racji sojuszu z USA, np. interwencję w Iraku).