Do Jaffy przybyła eskortowana przez wojsko karawana przewożąca zakonserwowaną trzcinę cukrową. W mieście powitał ich polski skarbnik króla który przekazał kupcom równowartość 20 tysięcy denarów polskich w hyperpyronach. Na stojących w porcie od blisko miesiąca statkach handlowych pod osobistą banderą króla zaczął się ruch.
Do załadowania były dwie jednostki. Wozy ustawiły się w dwie kolejki do trapów owych statków, a przy trapach stanęli strażnicy. W Jaffie, jako głównym porcie handlowym regionu takie obrazki nie były niczym dziwnym, ale królewskie okręty z dalekigo kraju zawszę wzbudzały zaintersowanie portowej gawiedzi toteż zaraz zebrało się zbiegowisko zlozone głównie z dzieci. strażnicy zdwoili czujność. I mieli rację.
Po kilku minutach grupa młodych osiłków wskoczzyła na wjednez wozów. WYkrzucili woźnicę, ale strażnik szybko zareagował atakując włócznią jednego ze złodziei. Ten odparował cios i spróbował ruszyć przed siebie. Wtedy woźnica włąsnie rozładowywaneog wozu wskoczył na kozioł do złodziei i powalił jednego i zaczął się szamotać z woźnicą. Przestraszone konie. ruszyły szubciej przed siebię. Wtedy nieoceniony okazał się rycerz-dowódca straży.który konno był w stanie dogonić wóz i zatrzymać konie a następnie pomóc woźnicy poradzić sobie z rzesztą. Złodzieje mniej lub bardziejranni lub poturbowani powędrowali do lochów w cytadeli Dawida, a odważny woźnica otrzymał nagrodę pieniężną podcas gdy marynarze dokończyli załadunek i ruszyli w kierunku ojczyzny Platona.