1
Tem Armeniakon / Odp: Զարթի՛ր, լաօ...
« dnia: 20 Grudzień 2021, 20:31:16 »
Długo oczekiwane wojska uzurpatora ciągnąc z Klaudiopolis do Seleucji celem zgniecenia ormiańskiego powstania zachowywały należyte środki ostrożności, ale gdy minęło kilka godzin marszu przez śnieg sięgający miejscami do kolan, ich czujność osłabła i nie badali już tak dokładnie zarośli rosnących wokół drogi. Miało się ku wieczoru, i dzień się już nachylił, góry Taurus rzucały coraz dłuższe cienie, pogrążając dolinę rzeki Kalykadnos, zwanej przez łacinników Salef, w półmroku, a zwiadowcy donieśli, że już za niedługo dolina rozszerza się, tworząc dogodne miejsce na obóz. Zmęczeni żołnierze myśleli już tylko o ciepłej wieczerzy i śnie. Padający ze zmęczenia Jakowos nie myślał już nawet o tym. Był tak wyczerpany, że zaczęło mu się mieszać w głowie - zobaczył, jak śnieg na zboczu zaczyna się ruszać. Przetarł z niedowierzaniem oczy, ale przywidzenie nie znikło. Nie miał już siły o tym myśleć...
Po chwili krew Jakowosa zabarwiła okoliczny śnieg. Strzała ukrytego w śniegu ubranego w biel napastnika pozbawiły go możliwości ucieczki, przeszywając jego udo. Nie miał siły bronić się też przed mieczami dobytymi przez wroga; wkrótce padł martwy pod ormiańskim ostrzem, podobnie jak większość jego towarzyszy. Ci, którzy usiłowali podjąć próbę walki, również prędko ginęli w starciu z pojawiającymi się zewsząd - jak się zdawało - atakującymi. Nie minęła jedna klepsydra, a bitwa - jeśli godzi się ją tak nazwać - była skończona, zaś wrogie wojska przestały istnieć. Natomiast spośród Ormian było tylko kilka ofiar, zabitych przez oficerów nieprzyjaciela. Do tych kilku należał i król Gagik, który nie wiedzieć czemu uparł się wziąć udział w walce.
Po chwili krew Jakowosa zabarwiła okoliczny śnieg. Strzała ukrytego w śniegu ubranego w biel napastnika pozbawiły go możliwości ucieczki, przeszywając jego udo. Nie miał siły bronić się też przed mieczami dobytymi przez wroga; wkrótce padł martwy pod ormiańskim ostrzem, podobnie jak większość jego towarzyszy. Ci, którzy usiłowali podjąć próbę walki, również prędko ginęli w starciu z pojawiającymi się zewsząd - jak się zdawało - atakującymi. Nie minęła jedna klepsydra, a bitwa - jeśli godzi się ją tak nazwać - była skończona, zaś wrogie wojska przestały istnieć. Natomiast spośród Ormian było tylko kilka ofiar, zabitych przez oficerów nieprzyjaciela. Do tych kilku należał i król Gagik, który nie wiedzieć czemu uparł się wziąć udział w walce.