Na drugi dzień po otrzymaniu raportu szpiegowskiego książę rozesłał pięć podjazdów złożonych z własnych koursores i iberyjskich jinetes. Niestety na koniec dnia wróciły tylko trzy i tylko jeden bez strat. Widocznie Saraceni wiedzieli o podjazdach. W armii jest szpieg.
W obozie wrze. Emocje sięgają zenitu. Wszyscy wiedzą że lada dzień trzeba będzie stanąć przeciw temu co uważają za całe plugawstwo tego świata. Księża odprawiają nabożeństwa do wszstkich świętych stosownych do sytuacji. Najczęściej powtarzają się święci Jakub,Marcin, Demetriusz,Jerzy oraz męczennicy Legionu Tebańskiego. Żaden żołnierz jednak nie stoi bezczynie. Większość z nich mając modlitwe na ustach doskonali swe umiejętności. Dopiero pod wieczór na murach rozlegają się tylko nawoływania straży. Jednak dobry słuchacz wychwyci także rozmowy, głośne rozmyślania czy szepty modlitwy. Sam książę leży krzyżem w swojej kwaterze szepcząc cicho:
Boże Wszechmogący, te tysiące poszły tu nie dla chwały, lecz dla oswobodzenia tych miejsc które raczyłeś uświęcić swą świętą obecnością. Jeśli taka jest twoja wola daj nam zwycięstw w Imię Twoje. Non nobis Domine,non nobis, sed Nomini Tuo da Gloriam.
W międzyczasie z Tunisu wyleciał gołąb z następującą widomością:
Moje źródła twierdzą że wróg będzie próbował obejść od wschodu Antiochię i odciąć ją od reszty Bizancjum. Niech ktoś to sprawdzi.