Z samego rana Cesarz gdy tylko wyszedł z namiotu zobaczył wielkie poruszenie. Żołnierze biegali w różne strony, a ich oficerowie próbowali na próżno ich uspokoić i przywrócić szyki. Straż powiedziała, że jest wiadomość, że emir odcina dojście do oazy i stawił armię w pobliskim kanionie co wprawia w panikę. Rozpoczęła się szybka narada. Niewątpliwie wojska krzyżowe znalazły się w arabskim szachu. Wkrótce plan został wywnioskowany. Sprzymierzeni nie mogą czekać dłużej aniż na odcięcie, ani na rozwój wydarzeń bo i tak już straty ogromne ponieśli (prawie tysiąc zmarło z chorób i zmęczenia, drugie tyle jest osłabione). Trzeba było wydać bitwę. Cesarz uformował kolumny, na których frankach i przedzie stali templariusze na prośbę Mistrza. Wrogowie szybko rozpoczęli podjazdy w kolumnę i próbowali uzyskać wiele, lecz było to do wieczora dnia pierwszego niewiele ponad 300 zabitych i rannych, większość zakonników. Oddziały wroga mogły ponieść większe nawet 3-4 krotnie straty lecz znane to nie jest. Ataki wroga na rozkaz Cesarza były "parowane" przez jego własną elitarną jazdę, templariuszy, rzymskich łuczników i zwrotnych strzelców konnych z oddziałów Turkopoli. Stąd też straty były niewielkie bo doświadczenie wojsk wysokie. Po zwycięstwach dnia po godzinnym odpoczynku wojsko ruszyło ku wojskom Emira z nieco większymi morale. Była to dobra wiadomość na zapowiadający się jutro bój.