Przed południem wrogie wojska stanęły naprzeciw siebie. Wszyscy gotowali się na śmierć.
Na początku uderzyła lekka jazda Saracenów, która próbowała wybawić jazdę Chrześcijan. Choć był surowy zakaz ataku, grupa około 100 rycerzy dopiero co przybyłych z Europy samowolnie zaatakowała. Jazda wroga cofnęła się, a potem w mig okrążyła grupę śmiałków. Rycerze walczyli dzielnie, niestety tylko małej części udało się wrócić do szyków Jerozolimy.
Ostrzał ten trwał już parę godzin, Chrześcijanie ponosili straty, ale Niewiernym zaczęło brakować strzał. Konni Saracenii zsiedli z koni i dołączyli do pieszych, aby zintensyfikować ostrzał. Bojąc się strat, konie zostały przez luzaków odprowadzone w bezpieczne miejsce.
Na to czekali wodzowie Chrześcijan. Ruszyła szarża całej zdolnej do walki jazdy. Saracenii nie zdążyli wsiąść na konie, zaczęli się cofać, uciekać. Po przejściu po nich ciężkozbrojnych rycerzy pod dowództwem Templariuszy Niewierni wpadli w panikę.
To już nie była bitwa tylko rzeź, kto nie uciekł ten ginął. Lekka jazda Chrześcijan szala po polu bitwy wycinając niedobitki. Mało kto uszedł z życiem.
Było wielkie zwycięstwo, lecz okupione dużymi stratami.
Poległo ponad dwustu rycerzy, w tym około siedemdziesięciu z Zakonu Templariuszy. Było ponad 500 ciężko rannych rycerzy, w tym Mistrz Zakonu Templariuszy. Ogółem straty w zabitych i rannych wojsk Chrześcijańskich wyniosły ponad 2.000 osób
Od razy po bitwie Król Jerozolimy rozkazał zając się rannymi. Zabitych pogrzebano w zbiorowych grobach, oddzielnie Chrześcijan, oddzielnie Saracenów.