Rankiem w obozie powstał wielki ruch. Na horyzoncie rysowały się niezliczone masy niewiernych. Do namiotu strategosa wparował jak burza adiutant.
-Panie! Idą! Jest ich wielu-krzyczał rozgorączkowany młodzieniec
-Spokojnie Petros. Niech armia obsadzi fortyfikacje, a dowódcy udadzą się do namiotu cesarskiego.-odparł rozespany Etokles
Oficer wybiegł miało nie gubiąc nóg.
-No tak. Jego pierwsza bitwa. Czuje się jak ja przed Pawią.-uśmiechnął się Strategos. Zaraz giermkowie podbiegli pomóc założyć mu zbroję.
-W moich rzeczach znajdziesz czarny wór. Podaj mi jego zawartość.-zwrócił się Strategos do jednego z nich
Był tam czarny krzyż i łaciński miecz z pasem rycerskim. Etokles przypasał miecz i założył krzyż.
-Czas odświeżyć stare ostrze w krwi pogan.-uśmiechnął się do siebie krzyżak.
Po naradzie gdzie przedstawił swój plan bitwy opracowany jeszcze w drodze do Tunisu wojsko było już na swoich pozycjach. Trwała wymiana ognia z harcownikami muzułmańskimi. która ukryci za drewniano-ziemnymi wałami Grecy zdecydowanie wygrywali. Tu nie chodziło jednak o wygraną. Wróg badał gdzie jest najsłabsze miejsce. Takiego jednak nie było. Przeciwnik musiał je wyrąbać więc podciągnął katapulty. Bizantyjczycy nie pozostali dłużni i zrobili to samo. Pojedynek trwał kilkadziesiąt minut, do czasu aż Arabom nie skończyła się amunicja, a bizantyjska była na wykończeniu. Wtedy do walki przystąpili strzelcy konni i piesi z armii bizantyjskiej ponosząc dosyć spore straty.
-Do diabła! Gdzie jest Payns!-warknął Strategos.
W kwadrans później widoczny był ruch pośród szyków muzułmańskich. Zgodnie z planem Wielki Mistrz Payns razem z częścią Greków uderzył na obóz przeciwnika.
-Teraz! Macie walczyć jak same diabły bo inaczej do nich pójdziecie!-krzyknął Strategos i poprowadził katafraktów i archotnopoulai przez bramę na odchodnym dodając Cesarzowi że teraz bitwa jest jego.
Zaczęła się krwawa łaźnia. Saraceni nie ustępowali nawet o krok. Pierwsze fale natarcia zostały wręcz zmasakrowane,a synopczyk odcięty od swoich ludzi razem z kilkudziesięcioma jeźdźcami. Szcżeściem. między nim , a obozem stała tylko piechota co dla ciężkiej jazdy w mocnych było zabawą. Grecy spięli konie i niczym huragan wbili się w ciasną kupę muzułmanów wielu wysyłając w powietrze. W obozie Etokles z towarzyszami zobaczył wspaniały wiok. Templariusze. gromili straż obozu i nadbiegających żołnierzy liniowych. Strategos ponowił szarżę i i w kilka minut znalazł się wśród zakonników.
-Tym czasem główna bitwa wrzał nadal. Basilieus trzymał nad nią dobrą pieczę wysyłając coraz to nowe odwody w odpowiednie miejsca i koordynując działania już zwartych. Zdarzyła się także rzecz która zaważyła na losach bitwy-zdrada. Zdradzili Marokańczycy którzy ustąpili z pola po krótkiej walce wręcz z oddziałami Mistrza Salzy zwarciem tworząc wyrwę między prawym skrzydłem wyznawców Allaha a ich centrum co doskonale wykorzystał Brat Andream okrążając i niszcząc owe skrzydło. to był ostatni gwóźdź do trumny muzułmanów. Bitwa była zwycięska. Bizntyjczycy przeszli do pościgu za wycyfującymi się wrogami.